Monday, December 31, 2007

W 2008 roku nie będziemy mieli do czynienia już z aż tak dynamicznym wzrostem gospodarczym jak w mijającym.

Gospodarka przyhamuje
Nasz Dziennik, 2007-12-31
Niezależnie od lekkiego przyhamowania gospodarki powinniśmy mieć do czynienia z dalszym spadkiem bezrobocia, choć już nie tak znaczącym jak w ostatnich latach

W 2008 roku nie będziemy mieli do czynienia już z aż tak dynamicznym wzrostem gospodarczym jak w mijającym. Dlatego tym większa jest rola rządu, by przygotował warunki podtrzymania solidnego wzrostu PKB. Z niecierpliwością czekamy więc na konkretne działania nowej ekipy rządzącej, która żyjąc jeszcze zwycięskimi wyborami, koncentruje się raczej na zwiększaniu popularności, próbując wykazać, jakie to rzekomo wielkie szkody wyrządzili naszej gospodarce jej poprzednicy.

Fakty dla utyskujących na poczynania poprzedniego rządu w dziedzinie gospodarki są jednak nieubłagane. Mijający rok zakończymy bowiem z około 6,5-procentowym wzrostem gospodarczym. Biorąc ponadto pod uwagę 6,1-procentowy wzrost produktu krajowego brutto w roku 2006, przez ostatnie dwa lata mieliśmy do czynienia z najdynamiczniejszym wzrostem naszej gospodarki od dziesięciu lat.
Niezależnie jednak, kto znalazłby się u sterów władzy w 2008 roku, musiałby się zmierzyć ze spadkiem koniunktury i zarazem z koniecznością podjęcia działań dla podtrzymania jak największego wzrostu PKB. Wraz z nowym rokiem wejdziemy bowiem w okres pewnego spowolnienia gospodarki. Nie będzie ono jednak aż tak bardzo gwałtowne. Jeszcze poprzedni rząd, przygotowując projekt budżetu państwa na 2008 rok, założył obniżenie dynamiki wzrostu gospodarczego do 5,5 procent. Związane to będzie między innymi z obniżką koniunktury w gospodarce światowej, ale też będzie wynikać z sytuacji wewnątrz naszej gospodarki. Znaczna poprawa koniunktury gospodarczej w poprzednich dwóch latach sprawiła bowiem, że wiele firm zbliżyło się do wyczerpania swoich "mocy produkcyjnych", a ich zwiększeniu skutecznie przeszkadza trudność w pozyskaniu wykwalifikowanych pracowników.
Na podtrzymanie wzrostu gospodarczego niebagatelny wpływ będzie mieć kwestia wykorzystania należnych nam funduszy ze środków unijnych. W tej sytuacji niepokoić musi oczekiwanie beneficjentów tych środków na odpowiednie rządowe decyzje o rozdzieleniu pieniędzy. Tym bardziej że jedynie do końca 2008 roku mamy czas na wykorzystanie pieniędzy przysługujących nam z UE na lata 2004-2006.
Niezależnie od lekkiego przyhamowaniu gospodarki powinniśmy mieć do czynienia z dalszym spadkiem bezrobocia, choć już nie tak znaczącym jak w ostatnich latach.
Poprawa sytuacji gospodarczej w ostatnich latach przełożyła się bowiem na wzrost zatrudnienia. A w ślad ze wzrostem liczby pracujących spadała też stopa bezrobocia. Chociaż jej zmniejszenie stymulowane było dodatkowo wyjazdami naszych rodaków do pracy za granicę. Jeszcze pod koniec 2003 roku mówiliśmy o rekordowym 20-procentowym bezrobociu. Na koniec listopada w urzędach pracy jako bezrobotni zarejestrowanych było już około 11,4 proc. czynnej zawodowo ludności. W przyszłym roku skala spadku bezrobocia nie będzie tak dynamiczna. Rząd zakłada jednak w budżecie państwa, że stopa bezrobocia na koniec 2008 roku powinna jednak osiągnąć wartość jednocyfrową.
Bezpośrednio na własnej skórze możemy natomiast odczuć wzrost inflacji. Będzie on wiązał się m.in. ze wzrostem cen żywności, a spowodowany będzie także podwyżką cen prądu, jak również drożejącą ropą naftową na światowych rynkach. Oczekiwany wzrost inflacji sprawia, że powinniśmy się również przygotować na to, iż Rada Polityki Pieniężnej po raz kolejny podniesie stopy procentowe.
Wielkim wyzwaniem dla rządzących będzie obniżenie wskaźnika zadłużenia naszego kraju. Jak bardzo obciąża nas zaciągany dług, wystarczy zaznaczyć, że wydatki przeznaczane rocznie na jego obsługę przekraczają połowę naszego deficytu budżetowego. O obniżeniu relacji długu publicznego w stosunku do dochodu narodowego jako jednym ze swoich priorytetów mówił nowy minister finansów Jacek Rostowski. Choć zapowiedział, iż chciałby obniżyć tę relację o 4-7 punktów procentowych, to jednak nie usłyszeliśmy, w jaki sposób miałoby się to stać.
W tej sytuacji może jednak cieszyć dużo niższy od planowanego na 2007 r. deficyt budżetowy. Według zapowiedzi Ministerstwa Finansów zamiast blisko 30-miliardowego deficytu będziemy mieli w 2007 r. deficyt rzędu 20-23 mld złotych. A przez wiele miesięcy mijającego roku utrzymywała się nawet nadwyżka budżetowa. W 2008 r. dobra koniunktura już nie będzie tak łaskawa i rząd musi być gotowy na to, iż deficyt nie będzie mniejszy od tego założonego w budżecie państwa, czyli 27-miliardowego.

Artur Kowalski

No comments: